Kiełki i mikrolistki do ozdoby i dla zdrowia

Kiełki albo mikrolistki na kanapce, warzywnej paście czy sałatce to nie tylko fotogeniczna dekoracja, a przede wszystkim zastrzyk witamin. Możemy je kupić albo uprawiać w domu przez cały rok, więc są szczególnie cenne, gdy brakuje nam świeżych warzyw.

Warto docenić kiełki i mikrolistki, bo to spora dawka substancji odżywczych w niewielkim ziarnku lub pędzie. Kiełki zawierają dużo białka i sporo niezbędnych naszemu organizmowi mikro- i makroelementów, m.in. wapń, magnez, potas, żelazo, cynk, jod, siarka, chrom, selen, fosfor, krzem oraz mangan. Są źródłem kwasów tłuszczowych omega-3, witamin A, B, C, E i H oraz kwasu foliowego. To, że wyglądają uroczo, jest jedynie ich dodatkowym atutem.

Czym są mikrolistki?

Mikrolistki to warzywa na początku wzrostu, które wypuściły dopiero pierwsze listki. Nie są już kiełkami, ale jeszcze nie w pełni wykształconymi roślinami. Najlepiej smakują na surowo, zaraz po ścięciu, zjadane razem z delikatnymi łodyżkami.  Nasiona i korzenie zostają w ziemi – to właśnie odróżnia mikrolistki od kiełków. Popularne, zwłaszcza w daniach azjatyckich, są pędy groszku cukrowego, ale powszechne stały się też mikrolistki rzodkiewki, rukoli, buraka, brokuła, grochu i różnych sałat. Surowe pędy są soczyste i chrupkie. Dodawajmy je do sałatek i sosów pesto, a także potraw z woka. Groszek możemy również przyrządzić na ciepło, podsmażając go na maśle.

Kiełki na śniadanie, obiad i kolację

Kiełki albo mikrolistki na kuchennym parapecie to nie tylko rzeżucha, którą wysiewamy po to, aby zdobiła wielkanocny stół. Bez problemu możemy też mieć własne kiełki buraka, brokuła, rzodkiewki, lucerny, fasoli mung lub gryki, mikrolistki bazylii albo groszku cukrowego. Kiełki udadzą się nawet jeśli nie ma w nas żyłki ogrodnika, ale spokojnie, w każdym sklepie kupimy też niewielkie porcje świeżych kiełków. Pamiętajmy, że są dość krótkotrwałe, więc zjadajmy je jak najszybciej. To nie jest trudne, bo kiełki są bardzo wszechstronne. Fasola mung doskonale uzupełni azjatycki smażony makaron pad thai, który dodatkowo udekorujemy pędami groszku cukrowego. Kiełki ożywią każdą kanapkę, nawet z pastami o niezbyt atrakcyjnym kolorze, jak hummus albo roślinny smalec z białej fasoli. Nie zapominajmy o nich także przy surówkach i sałatkach. Niewielkie rośliny mają zwykle odcienie zieleni i brązu, ale nie tylko. Niesamowity efekt dekoracyjny dają intensywnie czerwone kiełki buraka lub fioletowe rzodkiewki ‘Red Hurricane’. Warto je ustawić w pojemnikach bezpośrednio na stole, aby każdy mógł zerwać dla siebie nieco jadalnej i zdrowej ozdoby.

Oferta nasion na kiełki rośnie z każdym rokiem. Tak samo, jak liczba rozwiązań, ułatwiających uprawę. Do kiełkowania nasion możemy użyć specjalnie do tego przygotowanej kiełkownicy, słoika, szklanej podstawki lub nawet pojemnika, np. po jogurcie albo serku. Kiełki nie wymagają żadnego podłoża, natomiast mikrolistkom wystarczy lekka ziemia, np. z włókna kokosowego, która nie brudzi tak jak tradycyjna. Warto pamiętać, aby kupować nasiona przeznaczone na kiełki lub mikrolistki albo oznaczone symbolem BIO. W kiełkownicy wysiejemy równocześnie kilka rodzajów nasion, więc sprawdza się ona, gdy chcemy uzyskać większe ilości. Tradycyjnie kiełki uprawiamy w słoikach. Wybierajmy naczynia, które można ustawić na ukos albo próbujmy podeprzeć je z jednej strony, bo wtedy wilgoć, skraplająca się w górnej części, będzie mogła łatwo spłynąć z powrotem i nasiona nie wyschną tak szybko. Szkło przykrywamy gazą albo nakrętką z drobną siatką, dzięki czemu umożliwimy dopływ powietrza. Najpierw moczymy nasiona w letniej, najlepiej przegotowanej wodzie, przez kilka godzin. Później płuczemy je, osączamy i odstawiamy w słoiku w jasne miejsce. Kiełki warto płukać 1-2 razy dziennie, za każdym razem dokładnie je osączając. Z kolei nasiona mikrolistków lekko zagłębiamy w podłożu i również ustawiamy na jasnym parapecie. Regularnie doglądajmy uprawy i nie dopuszczajmy do jej przesuszenia, nawadniajmy zraszaczem, żeby nie wypłukać nasion. W zależności od gatunku, pierwsze minirośliny będziemy mogli zjeść już po kilku dniach.