Styl życia

Aby dostać się z lotniska w Warszawie do lotniska w Buenos Aires w linii prostej, trzeba pokonać dokładnie 12 345 kilometrów. Ale czym są odległości dla Polaków? Szacuje się, że Argentyńczyków o polskich korzeniach, dalszych lub bliższych, jest ponad 400 tysięcy. Nazwa tego państwa ma smutne korzenie. Argentum to po łacinie „srebro”. Portugalscy i hiszpańscy konkwistadorzy, omamieni legendami o górach srebra, utożsamiali ten nowy dla nich ląd z bogactwem i możliwością szybkiego, wielkiego zarobku. Byli tak przekonani, że w niezdobytych górach i jaskiniach tego kraju znajdują się nieprzepastne złoża srebra,
że wymyślili legendę o Sierra del Plata (Srebrnych Górach). Krwawe podboje, gwałty i morderstwa na rdzennej ludności nic nie dały – góry srebra nigdy nie istniały, ale już na pierwszych mapach kartograficznych naniesiona została nazwa nowego kraju – Argentyna. Argentyńczycy, mimo burzliwej historii, są ludźmi niesamowicie otwartymi i wesołymi. Od rana rozpalane są wielkie paleniska, a wieczorne asado, czyli po prostu imprezy z grillem w tle, są doskonałym sposobem na poznanie kogoś nowego lub potańczenie na świeżym powietrzu. Bardzo często można spotkać się z opinią, że Argentyna jest mocno europejska – jej architektura, kuchnia, pochodzenie ogromnej części ludności ma korzenie w Starym Kontynencie. Ale tradycje rdzennych nativos (tak sami o sobie mówią, niechętnie używając określenia „Indianie”, które wzięło się od pomyłki Krzysztofa Kolumba, który dobijając do brzegów Ameryki Południowej był przekonany, że jest w Indiach) przetrwały w wielu regionach Argentyny, dzięki czemu wciąż można zasmakować w wyjątkowości tej kuchni.

Styl kulinarny

Argentyńska wołowina znana jest na całym świecie i naprawdę koniecznie trzeba jej tam spróbować. Steki, ogromne, średnio wysmażone, marynowane w aromatycznych esencjach lub podawane wyłącznie z solą i pieprzem są rarytasem i flagowym daniem tego kraju. Prawdziwi smakosze jadają te wielkie plastry czerwonego mięsa prawie na surowo. W praktycznie każdej restauracji dostaniemy wołowinę doskonałej jakości. Nie jest łatwo wybrać odpowiedni dla siebie kawałek – Argentyńczycy doskonale znają się na przyrządzaniu mięsa krowiego, więc w restauracjach znajdziemy: bife de lomo, czyli delikatną polędwicę,  bife de chorizo, czyli część polędwicy od krzyża. Antrykot to ojo de bife, a bife de costilla to kawałek doskonałej wołowiny podawany z kością. Mięsiwom zawsze towarzyszą rożnego rodzaju salsy z bazą z oliwy z oliwek, pietruszki, pomidorów i czosnku. Porcje w Argentynie są naprawdę ogromne, ale tam nikomu nie spieszy się z jedzeniem – obiady to uczty a kolacje przeciągają się w biesiady nierzadko do białego rana. Na stołach Argentyńczyków często goszczą owoce morza i ryby. Ich przygotowanie jest bardzo proste – najczęściej po prostu smaruje się je oliwą z pietruszką i czosnkiem i wrzuca na grilla. Taki lekko obiad koniecznie należy przegryźć kukurydzianą tortillą lub po prostu, pszenną bagietką.  Wino leje się w Argentynie hojnie. Nic dziwnego, jest ono jednym ze smaczniejszych na świecie.
Zarówno białe jak i czerwone warte jest spróbowania. Argentyńskie desery to małe cuda kulinarne. Chrupiące ciasteczka i nadziewane pachnącymi pastami pierożki, smażone w głębokim tłuszczu chrupiące kule kokosowe z aromatyczną melasą czy alfajores – długie biszkopciki z nadzieniem, oblane doskonałą czekoladą sprzedawane są po prostu z ulicznych wózeczków handlarzy. Nie można zapomnieć też o skosztowaniu oryginalnej yerba mate pitej w Argentynie, Paragwaju i Urugwaju z pietyzmem. Pamiętajcie, yerba to ich napój narodowy, warto pamiętać o zachowaniu kilku podstawowych zasad.  Przede wszystkim – mate się nie odmawia. Bardzo możliwym jest, że zostaniecie poczęstowani yerbą prosto z tykwy, z której pije Wasz gospodarz. Należy grzecznie podziękować i siorbnąć troszkę płynu z metalowej rurki. Nikt Wam głowy nie urwie, jeśli grzecznie odmówicie, ale ten rytuał jest bardzo ważny i pokazuje, jak bardzo otwartymi ludźmi są Argentyńczycy. Yerbę pije się tak, jak oddycha – niespiesznie, naturalnie, bez przymuszonych ruchów. Argentyńczycy po prostu chodzą cały dzień ze swoimi termosikami i tykwami i pociągają ze słomek.

Ciekawostka

8 czerwca to w Argentynie Dzień Polskiego Osadnika, organizowane są liczne imprezy poświęcone Polonii. Jak widać, Polacy zapisali się na kartach historii nie jednego kraju!